9 kwi 2009

Wielko-czwartkowo

Jestem pod wrażeniem dostojności katowickiej archikatedry. Matka kościołów mojej rodzinnej archidiecezji, mimo że została zbudowana w XX wieku, ma w sobie coś, co czyni z niej prawdziwie czcigodną świątynię. Ma w sobie przestrzeń nie tylko tę architektoniczną, ale przede wszystkim duchową. Kaplica Najświętszego Sakramentu, prezbiterium, konfesjonały i przede wszystkim ludzie, których było sporo na przedpołudniowej Mszy Św. Krzyżma. Uczestnicząc w niej i koncelebrując z metropolitą górnośląskim i kapłanami (których szkoda że nie było zbyt wielu), wzruszyłem się. Kolejny raz doświadczyłem tego, że jestem z tej ziemi. Pomimo, że od lat jestem poza, raz bliżej, raz dalej, to jednak moje korzenie są tutaj. Lubię wielkoczwartkową Mszę Krzyżma. Poświęcenie olejów, konsekracja krzyżma, odnowienie kapłańskich przyrzeczeń, jedność z braćmi w kapłaństwie, to wszystko pozwala przeżyć mi na nowo piękno i istotę mojego życia, mojego powołania. Na kolejne pytania zadawane przez biskupa:
- Czy chcesz pobożnie i z wiarą odprawiać misteria Chrystusa na chwałę Boga i dla uświęcenia ludu chrześcijańskiego zgodnie z tradycją Kościoła?
- Czy chcesz pilnie i mądrze spełniać posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?
- Czy chcesz naśladować przykład Chrystusa, Dobrego Pasterza, i nie szukając własnej korzyści troszczyć się o zbawienie ludzi?
- Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, i razem z Nim samego siebie poświęcić Bogu za zbawienie ludzi?
odpowiadałem dziś ze szczególnym zaangażowaniem, myśląc o zbliżającej się 10. rocznicy święceń i szpitalnych rekolekcjach, które przeżywam... Odpowiadałem: CHCĘ! CHCĘ Z BOŻĄ POMOCĄ!

Po Komunii Św. wracając od ołtarza do ławki nieoczekiwane spotkanie, które stało się prawdziwym pocieszeniem i prezentem dla mnie. Widzę w ławce z boku człowieka, którego imienia nawet nie znam, mężczyznę około 65-70 letniego. Dwa tygodnie temu spotkaliśmy się w klinice. Był właśnie po operacji, na którą ja oczekuję. Powiedział mi wtedy, żebym się nie bał, że wszystko będzie dobrze. Dziś z żoną był w katedrze na Mszy Krzyżma. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Przypadek??? Nie ma przypadków! Przynajmniej ja w nie nie wierzę!

Wieczorna liturgia Wieczerzy Pańskiej w mojej rodzinnej parafii. Znów szczególne przeżycie. Ostatni raz 11 lat temu uczestniczyłem w Triduum Paschalnym w mojej parafii. Pięknie jest i dobrze wracać czasem do źródeł, do korzeni, pobyć ze swoimi i wśród swoich, poczuć się na nowo jednym z nich!

Myślę dziś o braciach kapłanach, także o tych, co odeszli już.
Myślę o biednych ludziach w Abruzzo!
W jednej chwili stracili wszystko. Stracili życie.
Myślę o moich przyjaciołach na Sycylii, z którymi tyle razy w minionych latach przeżywałem Triduum i Paschę.

Dzisiaj miałem być w Rzymie.
Jestem na Śląsku.
Nie ma przypadków, zbiegów okoliczności.
Tak miało być.
Dlaczego? Czemu? Po co?
Może po to, by po latach pozwolić sobie wreszcie umyć nogi Komuś, kto kocha mnie do końca.
Może po to, by wreszcie stać się bardziej pokornym.
I zrozumieć i uwierzyć O CO TU TAK NAPRAWDĘ CHODZI!!!

To jest czas próby.
Mojej wierności Miłości.
Dziś znajduję jedną odpowiedź (na więcej mnie nie stać):
JEZU, UFAM TOBIE!

1 komentarz:

  1. Ładnie napisaleś Łukaszu!!! Mocy w Duchu Świętym! Po drodze krzyżowej Chrystus zaprasza nas zawsze do uczestnictwa w Jego zmartwychwstaniu - Darek z zielonego Bagna, hahaha. Radosnego Alleluja!

    OdpowiedzUsuń