30 kwi 2009

Z klinicznego oddziału cz. I

Kochani, jestem już po operacji!!!! Była długa i duża! Odbyła się w poniedziałek i trwała 6 godzin. Operację prowadził pan profesor Andrzej Bochenek. Wstawiono mi kawałek aorty usuwając tętniaka oraz zastawkę. Wybudzili mnie wieczorem i wczoraj przenieśli z OIOM-U na oddział kardiochirurgiczny. Czeka mnie teraz powrót do rzeczywistości, stabilizacja rozciętego mostka, etc. Kiedyś napiszę o osobach, którzy nas tu leczą. Wspaniali ludzie! Z powołania! Jest tu internet, więc piszę. Dziękuję wszystkim, którzy byliście ze mną! Czuje się dosłownie tak, jakby podarowano mi NOWE ŻYCIE!!! Bogu i ludziom niech będą dzięki! Wszystko jest po coś w życiu!

Pozdrawiam z kliniki w Katowicach Ochojcu!

A to jest link do kliniki, w której jestem:
http://www.cardiosurg.pl/

A to jest strona stworzona przez lekarzy tej kliniki - warta polecenia dla każdego!:
http://www.jaimojeserce.eu/

A to dzisiejsza modlitwa Kościoła - jak pasuje do mojego kontekstu!:

Wszechmogący, wieczny Boże, w tych dniach lepiej poznaliśmy Twoją ojcowską dobroć; † spraw, abyśmy gorliwiej korzystali z Twojej łaski * i uwolnieni z mroków błędu całym sercem przylgnęli do prawdy. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

Nie ma przypadków :)

25 kwi 2009

Czas wrócić na rekolekcyjny szlak...

Jutro powrót do kliniki...
Pojutrze operacja...
Czas wrócić do rekolekcji...
Minione tygodnie, wiosenne, paschalne, domowe, byly piękne!
Czas jednak wrócić do rzeczywistoci.
Paschalnosci życia trzeba doswiadczac, nie wystarczy tylko o niej mówić i wzdychać!

Moje dzisiaj najbardziej wyrażają slowa Psalmu 116 A:
"Miłuję Pana, albowiem usłyszał
głos mego błagania.
Bo skłonił ku mnie swe ucho
w dniu, w którym wołałem.
Oplotły mnie więzy śmierci,
dosięgły mnie pęta Otchłani,
ogarnął mnie strach i udręka.
Ale wezwałem imienia Pana:
„Panie, ratuj moje życie!”
Pan jest łaskawy i sprawiedliwy,
Bóg nasz jest miłosierny.
Pan strzeże ludzi prostego serca:
byłem w niedoli, a On mnie wybawił.
Wróć, duszo moja, do swego spokoju,
bo Pan dobro ci wyświadczył.
Uchronił bowiem moją duszę od śmierci,
oczy moje od łez, nogi od upadku.
Będę chodził w obecności Pana
w krainie żyjących".

Dziękuję Wam, którzy jestescie blisko!
Także wszystkim, których dotąd spotkalem w klinice!
Wasza przyjaźń, modlitwa, obecnosć, dobre slowa i wsparcie są nieocenionym darem i swiadectwem tego, że czlowiek jest dobry, że jest rzeczywiscie na obraz i podobieństwo Boga Milosci.

Masz rację R., nie mogę się nakręcać... to nie ma sensu!
Trzeba odważnie wejć w to dowiadczenie!

Wiele razy analizując moje wlasne życie i jego historię zadawalem pytanie:
jesli tyle szans mi Dales, to po cos, jest w tym jakis cel.
Nie jest to bez znaczenia!
Dlatego o jedno prosze... zebym nie zmarnowal niczego, naprawdę niczego z tych obecnych doswiadczeń. Nie są latwe, ale są jak skarb, jak perla, którą z ran trzeba wydobyć. One maja jakis sens i cel. Jaki? Ty to wiesz i tylko Ty!
Dlatego Jezu, ufam Tobie!
Nic więcej, to wystarczy: ufam Tobie!

19 kwi 2009

X. Gienek

Księdza Gienka poznałem 22 lata temu. Przyszedł do mojej rodzinnej parafii jako wikary. Rozpoczynałem wtedy edukację w 8 klasie szkoły podstawowej. Będąc katechetą przygotowywał mnie i moich kolegów i koleżanki do bierzmowania. Katecheza była jeszcze wtedy na salkach przy probostwie. W sumie uczył mnie religii całe 4 lata, okres swojej pracy w mojej parafii. Dobrze wpisał się w pamięć i serca parafian. Wiele czasu poświęcał młodzieży. To z nim rozpoczynaliśmy piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Spotkania modlitewne w ciągu roku, ogniska, mecze piłki nożnej. Ksiądz Gienek, zwyczajny, prosty, normalny człowiek. Na pozór niczym się nie wyróżniał. A jednak... To, co charakteryzuje jego osobę to bycie blisko drugiego człowieka. Takie zwyczajne, tak po prostu. Ksiądz Gienek jest po prostu Człowiekiem. Dobrym Człowiekiem. Jego bycie blisko drugiego pozwalało nie tylko nam, ówczesnej młodzieży, ale i starszym stawać się bardziej otwartym, czuć się w kościele jak w domu, budować piękne, zdrowe przyjacielskie relacje, a także mnie osobiście potwierdziło słuszność wyboru kapłańskiej drogi. Po jego odejściu z parafii pozostała nie tylko pamięć, ale przyjacielska więź z wieloma ludźmi (w tym także ze mną), która pomimo upływu czasu nie zamarła, ale trwa.

Dziś Ksiądz Eugeniusz świętował 25.lecie przyjęcia święceń kapłańskich. Piękna, zwyczajna (jak on jest zwyczajny) uroczystość w parafii, której obecnie jest proboszczem. Obecność wielu ludzi, z poprzednich parafii w których pracował i z aktualnej parafii, którzy przyszli, żeby się pomodlić w intencji swojego pasterza, podziękować i złożyć życzenia, jest świadectwem autentyczności życia i posługi Księdza Eugeniusza. Mnie (i wielu innym) trudno było się przyzwyczaić do określenia: Jubilat. Trudno było uwierzyć, że to już 25 lat!

Cieszę się, że mogłem dziś świętować z Eugeniuszem, jego bliskimi i parafianami, których poznałem już dobrze i do których lubię wracać. Dziękuję Ci, Eugeniuszu za to, że mogłem Cię spotkać kiedyś tam, za Twój przykład, Twoje towarzyszenie i przyjaźń, która trwa!

Tak sobie myślę, że umiejętność bycia blisko drugiego człowieka, jego życia, spraw, radości, smutków, jest czymś najpiękniejszym, co może posiadać człowiek. Empatia, współodczuwanie, albo po prostu umiejętność przyjaźni. To prawda, kiedyś było łatwiej. Dziś dominują relacje wirtualne, a one mimo wszystko wyjaławiają naszą sferę uczuć, zamykają i rzucają niejednokrotnie w przestrzeń osamotnienia. Gościnność, otwartość, czas dla drugiego, umiejętność poświęcenia się dla kogoś, zainteresowanie drugim... jest dziś jakiś deficyt tych dobrych i pięknych postaw. A szkoda... Kiedyś rozmawiałem z kimś z rówieśników na taki temat, czym przegrywamy dziś u młodszych od nas. On zwrócił mi uwagę, że chcemy być bardzo skuteczni w działaniu, lecz nie potrafimy być blisko drugiego. Jestem przekonany, że warto zaryzykować większą otwartość i gościnność. Ostatnie tygodnie mojej hospitalizacji pokazują mi jak boli doświadczenie bycia zapomnianym przez osoby, na których mi zależało, od których oczekiwałbym zwyczajnego, ludzkiego wsparcia.

Tak na marginesie, czuję, że wzmaga się we mnie na nowo lęk i strach przed tym, co mnie czeka... Dziś jednak niedziela Miłosierdzia Bożego. W tym roku odmówiłem całą nowennę. A teraz proszę, po cichu: Jezu, ufam Tobie!

17 kwi 2009

Pielgrzymka

Dziś rano mój kursowy brat Piotrek zabrał mnie samochodem na pielgrzymkę. Bardzo chciałem w tych dniach pomodlić się na Jasnej Górze. W kontekście zbliżającej się operacji, życiowych wielkich rekolekcji, przemyśleń, rozważań, chciałem uklęknąć przed Czarną Madonną, jak za dawnych dziecinnych lat, pomodlić się i Jej opiece zawierzyć to wszystko. Piotr bez wahania zaproponował pomoc i podjechał po mnie samochodem. Jestem Ci, Piotrze bardzo wdzięczny za Twój braterski gest!

Z Jasną Górą czuję się bardzo mocno duchowo i emocjonalnie związany, jak wielu naszych rodaków. Zawsze lubiłem tam być. Pielgrzymowałem przez kilka lat pieszo z warszawską WAPM. To tam, przed obliczem Matki, w ciszy nocnych czuwań podejmowałem moją życiową decyzję o wstąpieniu do zgromadzenia zakonnego i byciu księdzem. Fascynowała mnie zawsze Sala Rycerska z narożnym wejściem, tzw. furtą klasztorną i napisem "Klauzura". Był taki czas, że chciałem zostać paulinem, żeby móc całe życie pracować i mieszkać na Jasnej Górze. Kiedy już dorastałem dowiedziałem się coś jeszcze. Otóż moja mama, 33 lata temu, kiedy jako trzyletni brzdąc musiałem być zoperowany na serce, napisała list do Matki Bożej, ofiarowała mnie Jej Macierzyńskiej opiece. List ten wrzuciła do skarbony, która do dziś stoi po lewej stronie przy wejściu do kaplicy. I Maryja zawsze mnie prowadziła. To wiem. Tego doświadczałem i doświadczam!

Zanim jednak dziś, po prawie trzech latach przerwy (!) wróciłem do kaplicy jasnogórskiej, zatrzymaliśmy się po drodze w innym, równie starym jak Jasna Góra sanktuarium Matki Bożej w Leśniowie. Ucieszyłem się bardzo, gdyż do Leśniowa wiele razy jeździłem jeszcze jako dziecko z moim wujkiem starą Syrenką :) Figurka Maryi z Dzieciątkiem, piękny stary klasztor pośród zieleni i piachów Jury Krakowsko - Częstochowskiej, cudowne źródełko, modlący się prości ludzie, w takim klimacie rodziła się moja maryjna pobożność jakieś 28 lat temu. I coś z tego zostało. Dzisiejsza wizyta w Leśniowie była dla mnie jak oddech pięknych dziecięcych i młodzieńczych wspomnień. Przy okazji pomyślałem o Mirku i Tomku, dwóch rzymskich kolegach, których marzenia wciąż krążą wokół paulińskiego zakonu, a w Leśniowie biali pustelnicy mają swój nowicjat.

W południe stanęliśmy w progach jasnogórskiej kaplicy. Poczułem mocniejsze uderzenia serca. To jak powrót do domu. Z oddali popatrzyłem w oczy Matki. Jak zawsze zamyślone, czułe, przenikliwe. Na Jasnej Górze dziś sporo maturzystów i gimnazjalistów. Nic się nie zmienia pomimo tego, że już mamy XXI wiek. Ci młodzi ludzie tu przychodzą. Wierzą. Piszą listy do Matki Bożej. Modlą się. Spowiadają. Przyjmują Komunię Św. Piękne to! Dziś było ich zdecydowanie więcej niż osób starszych. Po moich życiowych voyagach, teologicznych, intelektualnych podbojach i mędrkowaniu wracam do tego, co takie proste, do pobożności z dzieciństwa i... okazuje się, że ona ma swoją siłę! Maryjność to jest TO! Nikt mi tego przekonania nie odbierze, że trzymając w ręku różaniec i patrząc w oczy Matki można być spokojnym! Do tego wątku kiedyś wrócę.

Napisałem list do Matki, włożyłem go do koperty, którą podała moja mama, podobnie jak 33 lata temu. Wrzuciłem do skarbony po lewej stronie przy wejściu. Jedno, co dziś z pełnym zaangażowaniem chciałem Jej powiedzieć, to moje Totus Tuus. Czy coś więcej trzeba? Ufam Ci Mamo, wiem, że mnie nie zostawisz w potrzebie. I Ty wiesz, że to wszystko jest paschą - od grzechu do wolności, od infantylnego życia do dojrzałości... To wszystko zostawiłem dziś w czasie Eucharystii w kaplicy cudownego obrazu.

Na koniec jeszcze jedna radość. Odwiedziliśmy nowe ognisko rekolekcyjne kochanych sióstr zawierzanek w Częstochowie. Piękny dom, duża kaplica. Te ogniska, które płoną modlitwą i rekolekcyjnym nawracaniem się, są także od kilku lat moim domem. Nie mogę się już doczekać czasu rekolekcji ignacjańskich w częstochowskim ognisku. Mam nadzieję, że wkrótce! Siostro Tereso i cła wspólnoto zawierzenia, dziękuję Wam za modlitwę i dobre słowa!

Taki to był piękny dziś pielgrzymkowy dzień.
Dobrze, że jest Maryja! I Leśniów i Jasna Góra!
I Jej obraz na mojej ścianie.
I dobrze, że są wszyscy ci, którzy Ją kochają.

Dziękuję!

16 kwi 2009

Wszystkiego najlepszego Ojcze Święty!



"Jest jednym z największych darów Boga dla naszego świata i dla naszego czasu. Mówi - jak kiedyś określił służbę papieża Jan Paweł II - 'do nas i za nas'. On sam powiada, że papiestwo jest przeciwpowodziowym wałem ochronnym dla świata. Ryzykuje wiele, myślę, że znacznie więcej niż się powszechnie sądzi. Jak pisał tuż po konklawe Peter Seewald, autor przeprowadzonych z Nim bestsellerowych wywiadów rzek: 'jest prawdopodobnie najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie'" (ks. Jerzy Szymik, Chodzi o Boga, "Gość Niedzielny, nr 16, 19 kwietnia 2009, s. 21).

Dziś, 16 kwietnia 2009, Ojciec Święty Benedykt XVI świętuje 82 Urodziny.
W niedzielę, 19 kwietnia 2009, upłyną 4 lata od wyboru na następcę św. Piotra.

Ojcze Święty, nie ukrywam, że od wielu lat jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Jako człowiek, teolog, doskonały nauczyciel, wnikliwy analityk współczesności. Kiedy 7 lat temu zamieszkałem w Wiecznym Mieście, zaledwie dwie ulice od Twojego jeszcze wtedy kardynalskiego mieszkania w bloku, spotykałem Cię na ulicy jako zwyczajnego skromnego człowieka, o dobrotliwym wyrazie twarzy, przenikliwym spojrzeniu i dyskretnym uśmiechu. Ty w drodze do pracy, ja wracając z rannej Mszy Św. pozdrawialiśmy się nie jeden raz, życząc sobie dobrego dnia. Kiedy ogłaszano Habemus Papam! po wielkim pontyfikacie wielkiego papieża Jana Pawła II, stałem pod oknem, w którym się ukazałeś nieco zakłopotany tym, do czego powołał Cię Pan! Dziś patrzę na Ciebie jak na dobrego Ojca, który z troską, mądrością i odwagą wydobywa ze skarbca Kościoła rzeczy stare i nowe, staje w obronie Prawdy, która nie oznacza jakiejś tam idei, ale jest Osobą, Jezusem z Nazaretu. Jesteś mi Ojcem, Biskupem i Pasterzem. Twoje słowa, postawa, prostota i konsekwencja są dla mnie wzorem jak być człowiekiem Chrystusa dzisiaj. Jak być człowiekiem wielkanocnym, paschalnym. Jak być świadkiem.



W Twoje Urodziny i w rocznicę wyboru, dziękuję Bogu za dar Ciebie, Ojcze Święty!
I modlę się za Ciebie.
Jestem z Tobą i będę Cię bronił.
I będę się od Ciebie uczył dalej Chrystusa, jak być Jego intymnym przyjacielem.


"Jezu jedyna Drogo do Ojca, Prawdo i Życie człowieka.
Ty obiecałeś prowadzić swój Kościół do końca czasów.
Ty wybrałeś naszego Ojca Świętego Benedykta XVI ustanawiając go Pasterzem Kościoła Powszechnego. Udziel mu pełni łask Ducha Świętego, niech On utwierdza nas w wierze
i prowadzi nas we wspólnocie nadziei i miłości. Za wstawiennictwem Maryi, Dziewicy i Matki,zjednocz nas z następcą św. Piotra i umacniaj nas w każdej Eucharystii, dając nam siłę byśmy pocieszali prześladowanych, żyli w solidarności z biednymi i cierpiącymi głosząc Twoją Śmierć i Zmartwychwstanie wszystkim narodom ziemi.
Amen".



Plurimos annos Ojcze Święty!!!

Wiosennie!

Przekonuję się, kolejny już raz, że Wielkanoc nie może być smutna! Liturgia paschalna, słowo, śpiew, znaki, symbole, to wszystko budzi we mnie radość. A jeszcze do tego naturalny akompaniament wiosny… Kocham wiosnę! Kocham polską wiosnę! Ranne i wieczorne darmowe koncerty śpiewających ptaków, prawdziwa eksplozja zieleni, kwitnące drzewa i kwiaty, słońce, zapach świeżości… ŻYCIE. Chyba tęskniłem za taką wiosną. I za taką Wielkanocą. I dostałem prezent! Czy na niego zasłużyłem? Zresztą nie jeden prezent. Właśnie sobie uświadamiam, że po wielu latach po raz pierwszy
uczestniczyłem w Triduum Paschalnym w mojej rodzinnej parafii. Świętuję Wielkanoc ze swoimi i pośród swoich. Bez słów, gdyż w konsekwencji operacji gardła nie mogłem głosić kazań, ani czytać, ani śpiewać, ani prowadzić liturgii samodzielnie. Uczestniczyłem w nich jednak, tak po prostu i zwyczajnie. I w ten sposób mogłem usłyszeć i doświadczyć Paschy Chrystusa, tego przejścia od śmierci do życia. Mnie towarzyszy intencja by ta moja tegoroczna pascha, która prowadzi mnie przez oddziały kliniki i bloki operacyjne, doprowadziła mnie do zdrowia nie tylko ciała, ale duszy i ciała. W dzisiejszej, czwartkowej Liturgii Słowa, czytam w Dziejach Apostolskich, że „chromy, uzdrowiony, trzymał się Piotra i Jana”. Był chromy, jak i ja (a bycie chromym obejmuje wiele wymiarów), jest uzdrowiony, w co i ja wierzę i ufam, że tak się stanie, a teraz trzyma się Piotra (Kościoła, wiary, Ojca Świętego) i Jana (charyzmatu, kontemplacji, modlitwy). I czytam o tym w Dziejach, że to wiara w Imię Jezusa przywróciła chromemu pełnię sił. A więc tu jest klucz: wiara w Imię Pana!

Patrzę na ostatnie miesiące mojego życia. Nawet pierwsze wpisy na blogu uświadamiają mi jak było. Szybko, nerwowo, niespokojnie, męcząco… Teraz, w tym nieplanowanym zatrzymaniu się, jest czas. Jest jakiś powrót… do domu (nie tylko w dosłownym znaczeniu tego stwierdzenia), do modlitwy, do uspokojenia rytmu życia, do pracy. To prawda, wciąż są pytania o to, co dalej… ale to już zostawiam Jemu. Wiara w Jego Imię przywraca siły, a Jego Słowo wprowadza harmonię i porządkuje wszystko, co więcej, działanie według Jego Słowa przynoszą obfite połowy działalności. I co więcej trzeba? Owszem, chciałbym dokończyć to, co zacząłem. Ukończyć doktorat i pracować, konkretnie, z zaangażowaniem, ale nie dla własnej kariery (to już musi umrzeć) ale dla świadectwa o tym, że On jest jedynym Panem i Zbawicielem! W tych ostatnich miesiącach mojego życia, odkrywam jakąś logikę Bożego działania. Niezwykłą logikę. I nawet fakt, że oczekiwanie na operację się wydłuża, i te święta paschalne w rodzinnym domu… to wszystko ma sens! Może nie do końca jeszcze rozumiem jaki, ale ma!

Wczoraj w południe zadzwoniła pani Czesia, siostra ks. Józefa, ziomka z rodzinnej parafii. Przyjechał na dzień odpoczynku do domu. Zjedliśmy wspólnie obiad. Mieszkają dokładnie z drugiej strony naszej miejscowości. Po obiedzie poszliśmy na spacer wałem Jeziora – zapory goczałkowickiej. I oto ja, który się tu urodziłem:
stanąlem zachwycony i olśniony! Jak tu pięknie! Spokojna tafla zapory na Wiśle, zieleń lasu, zapach wiosny, w oddali majestat Beskidów, wieże kościołów, spacerujący ludzie, amatorzy sportów rowerowych… Wzruszyło mnie piękno mojej ziemi, od której tak kiedyś uciekałem, a której chyba tak naprawdę nie znam…

Wielkanoc ze swoją oktawą, to czas niezwykły! Czas świętowania życia! Czas przejść i powrotów! Myślę często o tych, których kocham, o bliskich i przyjaciołach, o tych, którzy towarzyszą mi w tym czasie modlitwą, pamięcią, duchowo są blisko. Myślę o tych, którzy w biegu zapominają. Myślę, bo Wielkanoc nie może być czasem samotnego świętowania. Wielkanoc to czas wspólnoty. Czas przyjaźni. Z Żyjącym i wszystkimi, którzy nie boją się ryzyka życia w przyjaźni, takiej bezinteresownej, takiej po prostu, zwyczajnej i świeżej jak piękno i zapach wiosny…

11 kwi 2009

Pascha



«Resurrexi et adhuc tecum sum — Zmartwychwstałem i zawsze jestem z Tobą; położyłeś na mnie swą rękę». Według liturgii są to pierwsze słowa skierowane przez Syna do Ojca po zmartwychwstaniu, po powrocie z nocy śmierci do świata żyjących. Ręka Ojca podtrzymała Go także w ową noc, i dzięki temu mógł On się podnieść, powstać z martwych.

W zmartwychwstaniu Jezusa miłość okazała się silniejsza niż śmierć, silniejsza niż zło. Powodowany miłością, zstąpił na niziny, i ta miłość jest siłą, która pozwala Mu wznieść się do góry. Siłą, dzięki której zabiera nas ze sobą. Zjednoczeni z Jego miłością, unoszeni na skrzydłach miłości, jako osoby kochające, razem z Nim zstępujemy w mroki świata, wiedząc, że właśnie w ten sposób również z Nim wznosimy się ku górze. Módlmy się zatem w tę noc: Panie, okaż także dziś, że miłość jest silniejsza od nienawiści. Że jest silniejsza od śmierci. Zstąp również w mroki i do piekieł naszych współczesnych czasów i weź za rękę tych, którzy oczekują. Zaprowadź ich do światła! Bądź także ze mną w czasie moich ciemnych nocy i wyprowadź mnie z nich! Pomóż mi, pomóż nam zstępować razem z Tobą w mroki tych, którzy oczekują, którzy z głębokości wołają do Ciebie! Pomóż nam wnosić tam Twoje światło! Pomóż nam dojrzeć do powiedzenia «tak» miłości, która sprawia, że zstępujemy i właśnie dzięki temu wznosimy się razem z Tobą! (Benedykt XVI)

WSZYSTKIM ŻYCZĘ DOBREJ PASCHY 2009!!!
CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ! PRAWDZIWIE ZMARTWYCHWSTAŁ!
ALLELUJA!!!

Przy Grobie Pana czuwając...

"Panie Jezu, uznaj nas za przyjaciół, nawet, jeśli znajdujemy ślady niewierności w nas samych. Uznajemy nasze grzechy. Bywamy zarozumiali i zbyt pewni siebie. I upadamy. Nie dozwól, by chciwość, pożądliwość i pycha nas zaskakiwały. Jakże często bezmyślnie wybiegamy naprzeciw ulotnym zachciankom i nierozważnym ideom! Daj, abyśmy nie byli ludźmi, którymi „miotają fale i porusza każdy powiew nauki..., lecz byśmy żyjąc prawdziwie w miłości sprawiali, by wszystko rosło ku Temu, który jest Głową - ku Chrystusowi".
(Modlitwa przy II Stacji Drogi Krzyżowej, Kolosseum 10 IV 2009)

* * *

„Bądź, Chryste, ze mną!
Po mej prawicy, po mej lewicy.
Ogarnij mnie ze wszystkich stron.
Chryste, zdobądź mnie,
Chryste, pociesz mnie,
Chryste, uzdrów mnie”.
(Modlitwa przy XIII Stacji Drogi Krzyżowej, Kolosseum 10 IV 2009)

* * *

"Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań.

Idzie, aby odnaleźć pierwszego człowieka, jak zgubioną owieczkę.
Pragnie nawiedzić tych, którzy siedzą zupełnie pogrążeni w cieniu śmierci; aby wyzwolić z bólów niewolnika Adama, a wraz z nim niewolnicę Ewę, idzie On, który jest ich Bogiem i synem Ewy.

Przyszedł więc do nich Pan, trzymając w ręku zwycięski oręż krzyża. Ujrzawszy Go praojciec Adam, pełen zdumienia, uderzył się w piersi i zawołał do wszystkich: "Pan mój z nami wszystkimi!" I odrzekł Chrystus Adamowi: "I z duchem twoim!" A pochwyciwszy go za rękę, podniósł go mówiąc: "Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

Oto Ja, twój Bóg, który dla ciebie stałem się twoim synem. Oto teraz mówię tobie i wszystkim, którzy będą twoimi synami, i moją władzą rozkazuję wszystkim, którzy są w okowach: Wyjdźcie! A tym, którzy są w ciemnościach, powiadam: Niech zajaśnieje wam światło! Tym zaś, którzy zasnęli, rozkazuję: Powstańcie!

Tobie, Adamie, rozkazuję: Zbudź się, który śpisz! Nie po to bowiem cię stworzyłem, abyś pozostawał spętany w Otchłani. Powstań z martwych, albowiem jestem życiem umarłych. Powstań ty, który jesteś dziełem rąk moich. Powstań ty, który jesteś moim obrazem uczynionym na moje podobieństwo. Powstań, wyjdźmy stąd! Ty bowiem jesteś we Mnie, a Ja w tobie, jako jedna i niepodzielna osoba.

Dla ciebie Ja, twój Bóg, stałem się twoim synem. Dla ciebie Ja, Pan, przybrałem postać sługi. Dla ciebie Ja, który jestem ponad niebiosami, przyszedłem na ziemię i zstąpiłem w jej głębiny. Dla ciebie, człowieka, stałem się jako człowiek bezsilny, lecz wolny pośród umarłych. Dla ciebie, który porzuciłeś ogród rajski, Ja w ogrodzie oliwnym zostałem wydany Żydom i ukrzyżowany w ogrodzie.

Przypatrz się mojej twarzy dla ciebie oplutej, bym mógł ci przywrócić ducha, którego niegdyś tchnąłem w ciebie. Zobacz na moim obliczu ślady uderzeń, które zniosłem, aby na twoim zeszpeconym obliczu przywrócić mój obraz.

Spójrz na moje plecy przeorane razami, które wycierpiałem, aby z twoich ramion zdjąć ciężar grzechów przytłaczających ciebie. Obejrzyj moje ręce tak mocno przybite do drzewa za ciebie, który niegdyś przewrotnie wyciągnąłeś swą rękę do drzewa.

Snem śmierci zasnąłem na krzyżu i włócznia przebiła mój bok za ciebie, który usnąłeś w raju i z twojego boku wydałeś Ewę, a ta moja rana uzdrowiła twoje zranienie. Sen mej śmierci wywiedzie cię ze snu Otchłani. Cios zadany Mi włócznią złamał włócznię skierowaną przeciw tobie.

Powstań, pójdźmy stąd! Niegdyś szatan wywiódł cię z rajskiej ziemi, Ja zaś wprowadzę ciebie już nie do raju, lecz na tron niebiański. Zakazano ci dostępu do drzewa będącego obrazem życia, ale Ja, który jestem życiem, oddaję się tobie. Przykazałem aniołom, aby cię strzegli tak, jak słudzy, teraz zaś sprawię, że będą ci oddawać cześć taką, jaka należy się Bogu.

Gotowy już jest niebiański tron, w pogotowiu czekają słudzy, już wzniesiono salę godową, jedzenie zastawione, przyozdobione wieczne mieszkanie, skarby dóbr wiekuistych są otwarte, a królestwo niebieskie, przygotowane od założenia świata, już otwarte".

(Starożytna homilia na Świętą i Wielką Sobotę - Z Liturgii Godzin)

9 kwi 2009

Wielko-czwartkowo

Jestem pod wrażeniem dostojności katowickiej archikatedry. Matka kościołów mojej rodzinnej archidiecezji, mimo że została zbudowana w XX wieku, ma w sobie coś, co czyni z niej prawdziwie czcigodną świątynię. Ma w sobie przestrzeń nie tylko tę architektoniczną, ale przede wszystkim duchową. Kaplica Najświętszego Sakramentu, prezbiterium, konfesjonały i przede wszystkim ludzie, których było sporo na przedpołudniowej Mszy Św. Krzyżma. Uczestnicząc w niej i koncelebrując z metropolitą górnośląskim i kapłanami (których szkoda że nie było zbyt wielu), wzruszyłem się. Kolejny raz doświadczyłem tego, że jestem z tej ziemi. Pomimo, że od lat jestem poza, raz bliżej, raz dalej, to jednak moje korzenie są tutaj. Lubię wielkoczwartkową Mszę Krzyżma. Poświęcenie olejów, konsekracja krzyżma, odnowienie kapłańskich przyrzeczeń, jedność z braćmi w kapłaństwie, to wszystko pozwala przeżyć mi na nowo piękno i istotę mojego życia, mojego powołania. Na kolejne pytania zadawane przez biskupa:
- Czy chcesz pobożnie i z wiarą odprawiać misteria Chrystusa na chwałę Boga i dla uświęcenia ludu chrześcijańskiego zgodnie z tradycją Kościoła?
- Czy chcesz pilnie i mądrze spełniać posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?
- Czy chcesz naśladować przykład Chrystusa, Dobrego Pasterza, i nie szukając własnej korzyści troszczyć się o zbawienie ludzi?
- Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, i razem z Nim samego siebie poświęcić Bogu za zbawienie ludzi?
odpowiadałem dziś ze szczególnym zaangażowaniem, myśląc o zbliżającej się 10. rocznicy święceń i szpitalnych rekolekcjach, które przeżywam... Odpowiadałem: CHCĘ! CHCĘ Z BOŻĄ POMOCĄ!

Po Komunii Św. wracając od ołtarza do ławki nieoczekiwane spotkanie, które stało się prawdziwym pocieszeniem i prezentem dla mnie. Widzę w ławce z boku człowieka, którego imienia nawet nie znam, mężczyznę około 65-70 letniego. Dwa tygodnie temu spotkaliśmy się w klinice. Był właśnie po operacji, na którą ja oczekuję. Powiedział mi wtedy, żebym się nie bał, że wszystko będzie dobrze. Dziś z żoną był w katedrze na Mszy Krzyżma. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Przypadek??? Nie ma przypadków! Przynajmniej ja w nie nie wierzę!

Wieczorna liturgia Wieczerzy Pańskiej w mojej rodzinnej parafii. Znów szczególne przeżycie. Ostatni raz 11 lat temu uczestniczyłem w Triduum Paschalnym w mojej parafii. Pięknie jest i dobrze wracać czasem do źródeł, do korzeni, pobyć ze swoimi i wśród swoich, poczuć się na nowo jednym z nich!

Myślę dziś o braciach kapłanach, także o tych, co odeszli już.
Myślę o biednych ludziach w Abruzzo!
W jednej chwili stracili wszystko. Stracili życie.
Myślę o moich przyjaciołach na Sycylii, z którymi tyle razy w minionych latach przeżywałem Triduum i Paschę.

Dzisiaj miałem być w Rzymie.
Jestem na Śląsku.
Nie ma przypadków, zbiegów okoliczności.
Tak miało być.
Dlaczego? Czemu? Po co?
Może po to, by po latach pozwolić sobie wreszcie umyć nogi Komuś, kto kocha mnie do końca.
Może po to, by wreszcie stać się bardziej pokornym.
I zrozumieć i uwierzyć O CO TU TAK NAPRAWDĘ CHODZI!!!

To jest czas próby.
Mojej wierności Miłości.
Dziś znajduję jedną odpowiedź (na więcej mnie nie stać):
JEZU, UFAM TOBIE!