
uczestniczyłem w Triduum Paschalnym w mojej rodzinnej parafii. Świętuję Wielkanoc ze swoimi i pośród swoich. Bez słów, gdyż w konsekwencji operacji gardła nie mogłem głosić kazań, ani czytać, ani śpiewać, ani prowadzić liturgii samodzielnie. Uczestniczyłem w nich jednak, tak po prostu i zwyczajnie. I w ten sposób mogłem usłyszeć i doświadczyć Paschy Chrystusa, tego przejścia od śmierci do życia. Mnie towarzyszy intencja by ta moja tegoroczna pascha, która prowadzi mnie przez oddziały kliniki i bloki operacyjne, doprowadziła mnie do zdrowia nie tylko ciała, ale duszy i ciała. W dzisiejszej, czwartkowej Liturgii Słowa, czytam w Dziejach Apostolskich, że „chromy, uzdrowiony, trzymał się Piotra i Jana”. Był chromy, jak i ja (a bycie chromym obejmuje wiele wymiarów), jest uzdrowiony, w co i ja wierzę i ufam, że tak się stanie, a teraz trzyma się Piotra (Kościoła, wiary, Ojca Świętego) i Jana (charyzmatu, kontemplacji, modlitwy). I czytam o tym w Dziejach, że to wiara w Imię Jezusa przywróciła chromemu pełnię sił. A więc tu jest klucz: wiara w Imię Pana!
Patrzę na ostatnie miesiące mojego życia. Nawet pierwsze wpisy na blogu uświadamiają mi jak było. Szybko, nerwowo, niespokojnie, męcząco… Teraz, w tym nieplanowanym zatrzymaniu się, jest czas. Jest jakiś powrót… do domu (nie tylko w dosłownym znaczeniu tego stwierdzenia), do modlitwy, do uspokojenia rytmu życia, do pracy. To prawda, wciąż są pytania o to, co dalej… ale to już zostawiam Jemu. Wiara w Jego Imię przywraca siły, a Jego Słowo wprowadza harmonię i porządkuje wszystko, co więcej, działanie według Jego Słowa przynoszą obfite połowy działalności. I co więcej trzeba? Owszem, chciałbym dokończyć to, co zacząłem. Ukończyć doktorat i pracować, konkretnie, z zaangażowaniem, ale nie dla własnej kariery (to już musi umrzeć) ale dla świadectwa o tym, że On jest jedynym Panem i Zbawicielem! W tych ostatnich miesiącach mojego życia, odkrywam jakąś logikę Bożego działania. Niezwykłą logikę. I nawet fakt, że oczekiwanie na operację się wydłuża, i te święta paschalne w rodzinnym domu… to wszystko ma sens! Może nie do końca jeszcze rozumiem jaki, ale ma!
Wczoraj w południe zadzwoniła pani Czesia, siostra ks. Józefa, ziomka z rodzinnej parafii. Przyjechał na dzień odpoczynku do domu. Zjedliśmy wspólnie obiad. Mieszkają dokładnie z drugiej strony naszej miejscowości. Po obiedzie poszliśmy na spacer wałem Jeziora – zapory goczałkowickiej. I oto ja, który się tu urodziłem:

stanąlem zachwycony i olśniony! Jak tu pięknie! Spokojna tafla zapory na Wiśle, zieleń lasu, zapach wiosny, w oddali majestat Beskidów, wieże kościołów, spacerujący ludzie, amatorzy sportów rowerowych… Wzruszyło mnie piękno mojej ziemi, od której tak kiedyś uciekałem, a której chyba tak naprawdę nie znam…
Wielkanoc ze swoją oktawą, to czas niezwykły! Czas świętowania życia! Czas przejść i powrotów! Myślę często o tych, których kocham, o bliskich i przyjaciołach, o tych, którzy towarzyszą mi w tym czasie modlitwą, pamięcią, duchowo są blisko. Myślę o tych, którzy w biegu zapominają. Myślę, bo Wielkanoc nie może być czasem samotnego świętowania. Wielkanoc to czas wspólnoty. Czas przyjaźni. Z Żyjącym i wszystkimi, którzy nie boją się ryzyka życia w przyjaźni, takiej bezinteresownej, takiej po prostu, zwyczajnej i świeżej jak piękno i zapach wiosny…
Ja też po dłuższej przerwie mogłem w tym roku obchodzić Triduum i Wielkanoc w Polsce. Cudowne przeżycie! Wiosna, którą słyszałem w pianiu koguta, rozmawiając z Tobą przez telefon, też cudowna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Napawa mnie radością, że Księdzu już lepiej; oby kolejna operacja przyniosła rezultaty jeszcze bardziej pozytywne, niż zakładane. Szczęść Boże!
OdpowiedzUsuńZapraszam do Goczałkowic, a jeśli chodzi o operację, mam też wielkie nadzieje!!! Pzdr!
OdpowiedzUsuńDrogi Ksieze Lukaszu! Pozdrawiam serdecznie od wszystkich na Via Nazareth! Bardzo sie cieszymy, ze juz po operacji, otaczamy codzienna modlitwa! Pozdrawiam, wraz ze staropolskim: DAJ BOZE ZDROWIE! s.Jana
OdpowiedzUsuń