17 maj 2009

Po przerwie

Wczoraj wróciłem do domu.
Dwa ostatnie tygodnie, tak niespodziewanie (znów zaskakująco) przeleżałem na oddziale kardiologii. Miało być tylko niewielkie wzmocnienie pooperacyjne, a w efekcie zrobiło się wielkie leżenie. Anemia pooperacyjna, stany podgorączkowe, osłabienie organizmu – to wszystko towarzyszy mi jeszcze teraz. Tyle że już nie w smętnej, wydłużającej się w nieskończoność atmosferze szpitalnej samotni, ale w domu. Dziękuję Ci Mamo, że byłaś u mnie każdego dnia! Tato, Przyjaciele, którzy znaleźliście czas by zajrzeć lub napisać sms-a: dziękuję Wam! Trudno, bardzo trudno byłoby mi przejść tę ciężką próbę bez Was! Napiszę więcej na ten temat jak siły wrócą.

Piękna wiosna, świeża, soczysta zieleń, wielobarwnie kwitnące magnolie, azalie, i inne krzewy i kwiaty wokół mojego rodzinnego domu wraz z zapachem skoszonej trawy, to moja dzisiejsza radość! Próbuję wychwytywać te niewielkie elementy radości, które daje mi Bóg. Po tych trzech ostatnich tygodniach w klinice, po wielkiej operacji i wielu zmaganiach czuję się jak dziecko. Nieporadny trochę, wciąż zdany na innych, stawiający powoli pierwsze kroki.
Potrzebuję wzmocnienia. Nie tylko lekami, mam ich całą torbę. Nie tylko rehabilitacją, która jeszcze przede mną, ale wzmocnienia przyjaźnią, wsparciem emocjonalnym, które wraz z krwią upływa z człowieka i osłabia tak, że nie da się bez swoistej „transfuzji”.

W Wydawnictwie SALWATOR w Krakowie ukazała się właśnie niewielka publikacja, moje pierwsze „dziecko”, które bardzo mnie cieszy! To zapis konferencji, które poświęciłem „Kontemplacji Serca Jezusa”, jeszcze w 2002 roku. W istocie traktują one o ranie serca, także o naszych ranach.
Publikację przygotowywałem do druku na początku marca tego roku. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że ukaże się ona w czasie, kiedy sam doświadczę otwarcia serca… Tak to bywa. Jest rana. Goi się. Bogu niech będą dzięki! Ale przecież mamy także inne rany serca. Te niewidoczne, ukryte, a przecież tak bolesne. W ostatnim czasie doświadczyłem kolejny raz bólu takiego zranienia… To są te różne życiowe próby, których efektem niech będą nie tylko blizny, ale wzmocnienie na wszystkich płaszczyznach ludzkiego ja.

Tyle na teraz.
Wierzę, że wkrótce już będzie więcej i optymistyczniej – jak wiosna w moim rodzinnym ogródku! Dziś w mojej parafii dzieciaki przystąpiły do I Komunii Św. Myślę o nich, bo 28 lat temu, w 1981 roku, 17 maja też było w niedzielę i też była piękna wiosna. I od tamtego dnia jest Ktoś, kto swoje Serce, otwiera dla mojego, abym szukał tam siły i wsparcia, kiedy tylko chcę. I Ty możesz!

6 komentarzy:

  1. Witaj w Domu!!!Nasze serca też otwarte... dla Ciebie. I nie chodzi bynajmniej o patetyczne słowa.Modlimy sie nadal - teraz majowo.Klasztorek

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam z Romy i nieśmiało przypominam, że jestem na liście chętnych na numer autorski (koniecznie z autografem) Zeszytów Formacji Duchowej ;)))

    Szybkiego powrotu do zdrowia i do Wiecznego Miasta Ci życzę! Ciao!

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja też. Przynajmniej coś o chrześcijaństwie poczytam...

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawe czy autor pamietal o tych co sie mecza pod sloncem na t d Cenci ?
    ja tez reflektuje na zeszyt z autografem , moge wspomoc finansowo na zakup, odbiore osobiscie w lipcu w goczalkowicach pozdrawiam znad antrpologii teologicznej i innyxch takich

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogi Ojcze Lukaszu, jak to dobrze ze juz jestes w domu! Sil nabieraj z ta wiasna! A ja zabieram Cie dzis w modlitwie na Trefontane, do Swietego Pawla i Ojca Carola. Bede tam odprawiac moje rekolekcje. A wiec i Twojej modlitwie sie polecam! Z Bogiem! S.Jana

    OdpowiedzUsuń
  6. gratuluję 'dziecka' ;-)
    to musi być super uczucie..
    ech
    chciałabym kiedyś...

    OdpowiedzUsuń