2 maj 2009

Z klinicznego oddziału cz. II

Liczba komentarzy pod ostatnim wpisem onieśmiela mnie i wzrusza szczerze... Dziękuję Wam przede wszystkim za to, że Jesteście: bliscy bądź anonimowi. Nieważne. Odkrywam, że jednym z najpiękniejszych darów Stwórcy dla stworzenia jest dar relacji, bliskości, nawet jeśli jest tylko zwyczajnym koleżeństwem!

Spacerując po klinicznym oddziale, usiadłem na moment przy komputerze "dla pacjentów", by podzielić się małą obserwacją. Kręcimy się tak tutaj (my, pacjencji) od ranka wczesnego do późnej nocy. Milczymy, zagadujemy, siadamy na chwilę pogawędki:
- Jedni w napięciu oczekiwania (tak było u mnie w ubiegłą niedzielę): to napięcie staje się horrorem, traumą! w niejednym przypadku! Stąd ci "oczekujący" wypytują tych "co już po" jak to będzie i co to będzie detal po detalu (ja dostałem takiego strachu, że anestezjolog podał mi tabletkę, po której nie pamiętam nawet chwili wywozu z sali). Wszyscy wiedzą, że to poważna operacja i strach jest uzasadniony.
- Drudzy siedzą i opowiadają sobie, jak się dzisiaj czują, jak minęła noc, co i jak boli, jak teraz żyć, żeby dojść do formy, etc.

Konkluzja: W szpitalu naprawdę nie jest ważne kto kim jest, jaki ma zawód, tytuł, co zdobył, a czego nie. Tu ludzie stają się sobie bliscy w swoim człowieczeństwie. Tu łączy ludzi choroba, cierpienie, niepewność następnych godzin. Im więcej potrafimy sobie nawzajem dać nadziei, tej prawdziwej, Bożej, tym lepiej! Tu nie ma pierwszych i ostatnich. Profesorów i zwyczajnych, prostych ludzi. Tu, na korytarzach i salach szpitalnych CZŁOWIEK JEST CZŁOWIEKIEM. AŻ CZŁOWIEKIEM!
Tak rodzą się szpitalne koleżeństwa, wymieniamy telefony, kontakty. Połączył nas oddział i to samo doświadczenie. To tu, człowiek odkrywa jeszcze raz i potwierdza w sobie, że jednym z najpiękniejszych darów Stwórcy dla stworzenia jest dar relacji, bliskości, nawet jeśli jest tylko zwyczajnym koleżeństwem!

Ceńmy sobie te dary, one są niezwykłym skarbem.
I dodam, nie ze względu na coś lub na bycie kimś... Człowieczeństwo, to wystarcza aż nadto!

Hmm, trochę kaznodziejsko zabrzmiało, ale proszę mi wierzyć, to są moje odkrycia i ja pierwszy chcę tym wszystkim, tym miesiącem ostatnim żyć! Pozdrawiam wszystkich i wracam do mojego oddziałowego spacerowania, bo rehabilitanci gonią do tego! W sercu mam już następny tekst, ale musi jeszcze troche dojrzeć!

5 komentarzy:

  1. Ksieze Lukaszu, pozdrowienia z Via Nazareth! Otaczamy modlitwa i bardzo czekamy na powrot do Rzymu! Dzieki za dobre slowa zamyslen. Bog nie da sie przescignac w dobroci, czy nie? Zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ksieze Lukasz! ;) Pozdrawiam i zapytuje jak sie Ksiadz czuje. Pamietam o Ksiedzu i ofaruje niedogodnosci mojej obecnej codziennosci za Kseidza. Nieustannie prosze, jesli to mozliwe, o pamietaniu o mojej Rodzinie. Dzieja sie cuda, ale walka ze zlem jesze bedzie zacieta. Jesli to mozliwe, to prosze napisac cos do mnie na Naszej Klasie.
    Calym sercem pozdrawiam
    Anonimowy badacz szwajcarskiego mysliciela, ucznia Ksiedza Mistrza od "Catolicesimo";)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty łajzo jedna! Skoro masz siłę, żeby pisać notki, to czemu sms-a nie wysłałeś??? Niektórzy się niepokoili ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dwie drogi
    Każdy człowiek ma wolną wolę i może wybrać wieczność dla siebie dobrą lub złą. Żeby iść do piekła nie trzeba robić nic. Żeby się zbawić należy się mocno starać. Św. Piotr napisał: 1P 4:18 "A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?" Słowa Pana Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Mt 7:13 "Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą." W Dzienniczku św. Faustyny czytamy:
    W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi: jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się - dochodzili do końca, nie spostrzegając, że już koniec. Ale na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli [mieli] łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia, i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach.
    Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie - ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie - nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka - jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka - jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka - jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka - jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie: jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie, jak tam jest.
    Ja, siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego musieli mi być posłuszni. To, com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam: że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. (Dz. 741).
    Wybór drogi należy do Ciebie.
    Warto poświęcić trochę czasu dla wieczności.
    Pozdrawiam. Tadeusz katolik
    http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
    Przepraszam jeśli nie chcesz poznać Prawdy, która wyzwoli z błędów ciemności.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Troche z oddali, ale to nie przeszkadza, żeby towarzyszyć,... Pozdrawiam! I mam nadzieję do szybkiego zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń